4.08.2015

Zabieg (9t2d) - 20 lipca 2015

Dzisiejszej nocy strasznie się spłakałam. Wypłakałam mężowi w rękaw cały smutek, żal i strach przed tym dniem, a on tak mocno mnie tulił i powtarzał żebym się nie bała że jest przy mnie i że jeszcze będziemy rodzicami, kiedy ja z minuty na minutę płakałam coraz bardziej...
Nawet nie potrzebowałam budzika dzwoniacego kilka razy nim wstanę. O 6 byłam już w łazience i aplikowalam tabletkę poronną.
Przed 7 rano byliśmy już w drodze do kliniki... Na miejscu przebralam się  i czekałam na lekarkę operującą bo chciała jeszcze przed wszystkim do mnie zajrzeć... W międzyczasie wygoniłam męża żeby poszedł gdzieś na kawkę i śniadanie a do mnie przyszła pani anastezjolog podłączyć kroplówkę... Po rozmowie z panią doktor zabrali mnie na salę zabiegową, gdzie przenieśli mnie na inne łóżko. Tak dostałam 5mg Oxytocyny dożylnie, podłączyli mnie do wszystkich monitorów i w tym momencie odpłynęłam...
Po wybudzeniu się ból był nie do ogarnięcia... Po łyżeczkowaniu i konizacji w zeszłym roku bolało po wybudzeniu ale nie aż tak mimo, że zabieg byl gorszy...
Na szczęście odrazu dostałam tabletki i kroplówkę przeciwbólową, więc po pół godziny mogłam juź spokojnie wypoczywać. Oczywiście kiedy się obudzilam to mąż siedział już przy mnie <3
Po wypiciu herbaty i przeleżeniu jeszcze 1,5h pani doktor pozwoliła mężowi zabrać mnie do domku... Dostałam list z wypisem dla mojego gina i zalecenie skontrolowania HCG - jeśli będzie spadać ładnie to wszystko w porządku a jeśli skakać lub rosnąć to przede mną jeszcze laparoskopia...

Po piwrocie do domku mąż zrobił mi jedzonko i praktycznie całą resztę dnia przespałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz