16.06.2017

Kolejny monitoring - 12 czerwca 2017

Kolejny monitoring za mną... i muszę przyznać że nie nastroił mnie pozytywnie :/
Endometrium ok bo 9,5mm więc jest ok jak na 12dc no ale mimo sporej dawki Gonalu niestety pęcherzyk tylko jeden i to do tego ok. 16-16,5mm także wielkością też szału nie robi :/
Dziś i jutro jeszcze Gonal no i jutro również Ovitrelle...
Jakoś mam złe przeczucia względem tego cyklu... ostatnio były dwa pęcherzyki i tylko ok 1-2mm mniejsze już w 10dc czyli dwa dni wczesniej i nic z tego nie wyszło, więc czemu miałoby się udać teraz z jednym marnym :/
No ale cóż nadzieję jakąś choćby najmniejszą i bez przekonania trzeba mieć...

13.06.2017

Nowy cykl, nowa szansa... - 1 czerwca

Wczoraj wieczorem przy wizycie w wc zauważyłam na papierze różowe plamienie pomyślałam no tak wiec do jutra sie @ rozkręci... a tu zonk bo co prawda w wc raz na papierze różowo, raz czerwono ale w dalszym ciągu jedynie na papierze, ale żadnej konkretnej @...
I oczywiście czerwony alarm w głowie, bo jutro piątek - klinika pracuje do 12:30 a ja sama do 13 :/ więc jeśli jutro się @ rozkręci to nie mam szans jechac żeby oddać krew... pojechałabym w takiej sytuacji w poniedziałek, ale niestety w poniedziałek u nas święto więc też zamknięte także kolejna szansa ruszenia do kliniki to dopiero wtorek... więc byłby to już 6dc w przypadku jakby się @ rozkręciła dziś lub 5dc jeśli jutro... trochę późno :/

Zadzwoniłam więc do kliniki zapytać co robić w takiej sytuacji... kazali przyjechać dzisiaj, powiedzieli, że zobaczymy jak to wyglada od strony hormonów...
Pobrali krew i okazalo się, że badania krwi wskazują już na nowy cykl, więc od soboty zaczynam brać znów Gonal-f 87,5j...
Całe szczęście że zadzwiniłam i pojechałam przynajmniej wszystko się rozwiązało :)

Pozostaje robić zastrzyki i mieć nadzieję na owocny cykl...

3.06.2017

Beta HCG - 29.05.2017

No i nadszedł dzień na który tak długo czekałam... Dzień oddania krwi na test ciążowy...
Dziś miałam poranny dyżur, na szczęście udalo mi się zamienić z koleżanką, ktora zostala za mnie do południa a ja dzięki temu mogłam o 10:00 skończyć pracę i jechać do kliniki dzięki czemu mialam szansę otrzymać wyniki w ten sam dzień... w innym wypadku musiałabym czekać na popołudniowe otwarcie kliniki po przerwie obiadowej i tym samym wyniki miałabym dopiero dnia następnego z racji godziny oddania krwi...
Tak więc kilka minut po 10 ruszyłam do kliniki prosto z pracy... Na miejsce dojechałam ok. godziny 11:00 (na całe szczęście nie było dużego ruchu na drodze)... Oddalam krew do badania no i cóż... trzeba czekac na wynik... będą popołudniu... pewnie między 15-16 jak to zazwyczaj...
Wróciłam do domu poszlam ns długi spacer z psem po czym zapadłam w sen taka byłam wykończona tym dniem... niestety sen był bardzo lekki przez co często przerywany... no ale jak tu twardo spac kiedy czeka się na tsk ważny telefon...
Godzina 17... nikt dalej nie zadzwonił :/ przecież pytałam wyniki miały być tego samego dnia... ale nikt nie dzwoni... a za pół godziny zamykają klinikę...
17:30 trlefon milczy... no nic w takim razie trzeba przeczekać do jutra... Ale co to 17:45 dzwoni telefon, wyświetla się numer z kliniki... po odebraniu i uwierzytelnieniu, że rozmawiaja z właściwą osobą słyszę "niestety wynik NEGATYWNY"
Niby się tego spodziewałam ale mimo to łzy napływają do oczu bo nadzieja zawsze była...
Dzwonię do męża... to jego urodziny a ja muszę mu przekazać taką wiadomość :( i nagle znów łzy napływają do oczu kiedy słyszę w słuchawce "kiedyś się uda! Najważniejsze że mam ciebie"

No nic pozostaje odstawic leki, czekać aż nadejdzie @ i w 1dc stawić się w klinice...
Mimo, że mi smutno musze ruszyć dalej i walczyć... w innym wypadku nigdy nie osiągnę celu...