28.11.2017

Transfer - odbędzie się czy też nie?

Nadszedł ten wielki dzień - dzień transferu! A ja w szpitalu... Co prawda lekarze wczoraj obiecali, że pojawią się wystarczająco szybko i będę mogła wyjść tak, żeby zdążyć na termin w klinice...
No ale pielegniarki były, śniadanie było, a lekarza jak nie było tak nie ma...
Po 9:00 spytałam już pielęgniarkę co i jak bo jeszcze chwile i nie zdążę na termin do kliniki...
Na szczęście po chwili przyszła lekarka i powiedziała, że mogą mnie już wypuścić i trzymają kciuki za transfer... Tak więc dopakowałam reszte swouch rzeczy, a w tym czasie akurat mąż przyjechał...

No i ruszyliśmy... Dostałam jeszcze list ze szpitala dla kliniki odnośnie tego co dostawałam, jakie rozpoznanie itp...

Po przyjeździe do kliniki zostaliśmy po chwili spędzonej w poczekalni zaprowadzeni do pokoju, takiego samego co przy punkcji...
Tam posiedzieliśmy chwilkę po czym przyszła pani pielęgniarka zapytać, czy mam jeszcze wszystkie leki ktore brałam do tej pory i poinformowałam ją o tym, że właśnie wyszłam ze szpitala... Wzięła list do zeskanowania w moje papiery, a w międzyczasie przyszła lekarka, omówiła ze mną historie szpitala, uspokoiła, że to w niczym nie przeszkadza, po czym zaprosiła mnie na fotel a męża jako widownie  :) 
Juz na fotelu lekarka w pierwszej kolejności wykonala dopochwowe USG, powierzyła jeszcze raz wszystko i pokazala jedna malutką plamkę wody jaka została po hiperce...
Następnie narzędziami ginekologicznymi otworzyła wejscie do macicy i założyła maleńki cewnik...
W tym czasie asystentka wykonała USG poprzez powłoki brzuszne, żeby sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu... Po upewnieniu się, że wszystko gotowe przez okienko do laboratorium poinformowały panią biolog, że może przynieść zarodki...
Po szybkim upewnieniu się, że to zarodki właściwej pary, pani biolog przekazała zarodki lekarce, a ta powoli zaczęła je "wstrzykiwac"... Cały ten proces mogliśmy z mężem oglądać na USG cały czas wykonywanego przez asystentkę... Kiedy juz malychy, jako świecący na biało punkcik były już na miejscu, lekarka oddała rureczkę pani biolog aby upewniła się pod mikroskopem, czy napewno oba maluchy powędrowały do mamusi...
W międzyczasie lekarze bardzo pochwalili moje kurczaki mówiąc, że bardzo ładnie się rozwijały i są klasy A czyli najlepszej❤

Po wszystkim pani asystentka pojechała łóżkiem z mojego pokoju obok fotela, pomogła założyć bieliznę i przytulać się na łóżko...
Miałam jeszcze chwilę sobie poleżeć, wyciszyć się, a w międzyczasie lekarka przyniosła recepty, plan jak brać leki, zapisała mnie na bete, chwile porozmawiała i obiecała, że jeśli się uda to dostane do rodzinnego albumu zdjęcia kurczaków jeszcze jako embriony oraz usg z tego momentu jak wylądowały w macicy❤

Po wszystkim ruszyliśmy z mężem do apteki po wszystkie potrzebne leki i do samochodu, żeby w końcu ruszyć do domku i odpoczywać w piątkę💞 (ja w trójpaku, mężuś i nasza kochana psina)

Leki na najbliższy czas
Lutinus 100mg 3x1 dopochwowo
Utrogest 100mg 3x1 doustnie
Progynova 3x1 doustnie
Clexane 0,4 podskórnie

3 komentarze:

  1. Cudownie! Bardzo się cieszę że transfer się odbył i wszystko w porządku :) teraz życzę Ci mnóstwa cierpliwości na następne dni! I oczywiście mocno trzymam kciuki za obydwa maluszki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. trzymam kciuki! czekam na info <3 <3 <3 kasia25

    OdpowiedzUsuń