26.11.2017

Hiperstymulacja :(

Hiperstymulacja, Hiperka... tego najbardziej się bałam w całej procedurze... Po punkcji myslałam, że nie będzie źle... dużo białka, dużo wody, izotoniki i damy radę, bo przecież miałam mało pobranych oocytów, a hiperka dotyczy zwykle osób, które miały pobrane jednak spore ilości...
Jakże bardzo się myliłam...

W czwartek po punkcji czułam się co prawda beznadziejnie i wszystko mnie bolało no ale stwierdziłam, że to przecież normalne zaraz po punkcji... Piłam bardzo dużo wody, piłam koktajle białkowe, dużo odpoczywałam... wieczorem wzięłam No-Spe Max i Ibuprofen i nim szłam spać było już całkiem znośnie...
W piątek wyspałam się, poszłam z psem na spacer i ogólnie czułam się ok jeszcze lekko obolała ale już normalnie się poruszałam i nie sprawiało mi to większego bólu...

Zaczęło się późnym popołudniem... miałam w planach iść z paiakiem, a później ogarnąć cos do jedzenia... Już na spacerze z psem ciężko mi było i szłam coraz bardziej powyginana, a kiedy doszłam do domu byłam w stanie się jesynie położyć... Kiedy po godzinie bóle nie ustąpiły wzięłam No-Spe Max i Ibuprofen 600mg ale po kolejnej godzinie od czasu wzięcia tych tabletek nic się nie zmieniło, chyba że na gorzej :/
Postanowiłam wziąć jeszcze jedną No-Spe i odczekać... Niestety w międzyczasie bolały jajniki, macica, ogólnie caly brzuch, że ledwo byłam w stanie dojść do toalety nie mówiąc już o sikaniu :/

O 3:30 ruszyliśmy z mężem do szpitala bo mimo, że chciałam poczekać do rana to nie wytrzymałabym...
W pierwszej kolejności pojechaliśmy do najbliższego... tam po oddaniu moczu zaprowadzono mnie do sali na IP, zostalam podłączona do monitoru ciśnienia i pulsu i założyli mi wenflon i pobrali krew... Po prawie godzinie przyszedł lekarz - interniata mimo iż mówiłam w czym problem... Osłuchał mnie, zrobił USG i poinformował, że wątroba, jealita, nerki, woreczek żółciowy itp w porządku (serio?! Przecież mówiłam, że jestem po punkcji i bolą mnie strasznie jajniki i podbrzusze!) po czym stwierdził, że zawoła chirurga bo może to wyrostek😣 Oczywiście lekarz wykluczył wyrostek, po czym internista przyszedł poirytowany, bo mówiłam, że nie jestem w ciąży a wyniki krwi mówią coś innego... To nic, że od początku sie produkowałam co miałam robione, jakie leki brałam... Powtórzyłam mu to po raz kolejny, a on na to, że musi zadzwonić do ginekologa😣 No ale cieszyłam się, że ginekolog przyjdzie w końcu! Po 40 minitach internista wrócił mi przekazać, że ginekolog kazal mnie przyjąć na oddział, a on jak przyjdzie to mnie obejrzy... Więc pytam jak to "jak przyjdzie"?! A lekarz mówi, że mimo oddziału ginekologicznego nie maja ginekologa na dyżurze🤤 Ale jak to?! To kiedy będzie ten ginekolog? Na wizycie ok 9:00-10:00 usłyszałam 🤤 A przecież jeszcze nie było 6:00!
Mój mąż się wkurzył i powiedział, że wychodzimy i jedziemy do innego szpitala! Naturalnie kazali mi podpisać papier, że odmawiam przyjęcia na oddział i wychodze na własną odpowiedzialność... Na odchodne w końcu po prawie 3 godzinach ktoś mi zaproponował małą kroplówke z paracetamolu... Zleciała, wyciągnęli wenflon, podpisałam ten papier i ruszyliśmy dalej...

Wybraliśmy szpital, który jest na naszej liście jeśli kiedyś będziemy musieli wybierać szpital do porodu...
Tutaj odrazu z IP wysłali mnie na oddział ginekologiczny, a tam już odrazu mocz do oddania i czekanie na lekarza... Po chwili przyszła pani ginekolog, ktora zabrała nas do gabinetu na położniczym, przeprowadziła wywiad co, jak, kiedy, jakie leki itp po czym zrobiła USG i odrazu powiedziała, że obraz wskazuje na typowa hiperstymulacje... Jajniki powiększone, woda widoczna gołym okiem... Pani słysząc, że to moja 11 stymulacja bo wcześniej miałam 7 cykli stymulowanych z naturalnymi staraniami i 3 stymulowane do IUI złapała się za głowę ile już za mną...
Zapytała czy nie będzie nam przeszkadzało jak poczekamy pod gabinetem (pełno zdjęć noworodków, które się tam urodziły i obok wejście na porodówkę) czy pójdziemy na ginekologie... Poczekaliśmy pod gabinetem, a ona skonsultowała się z ordynatorem... No i zapadła decyzja, że zostaję na oddziale i do poniedziałku będę jak nowa...
Odrazu założono mi wenflon, pobrano kilka fiolek krwi do badań i zaprowadzono na salę... Tam zaraz dostałam kroplówkę a druga wisiała już obok i czekała na podłączenie jako następna... Po chwili przyniesiono śniadanie i kawę dla mnie oraz tabletki na dany dzień, rozdzielone o jakiej porze dnia które wziąć... Tego dnia otrzymałam w sumie 4 kroplówki, leki i zastrzyk z heparyny...

Dziś również dostałam trzy kroplówki, leki i heparyne... Dodatkowo piję dużo wody i drinków białkowych, które mąż mi przywiózł... Nie pytajcie z jaką częstotliwością biegam do toalety🙈
No ale najważniejsze, że się poprawiło! Jeszcze trochę boli ale potrafie już w miare normalnie chodzić no i sikać bez bólu... Boli jeszcze troche jak przyjdzie wzdęcie, mocniej dotknę brzucha lub przy śmiechu czy bardzo głębokim oddechu, ale wszystko jest już do przeżycia przy tym co się działo od piątku do soboty...

Jutro rano mam mieć USG i mają mnie wypuścić na termin w klinice... Dostanę list ze wszysfkim co sie dzialo, co mi podawali itp i w klinice zdecydują co z transferem...
A później mam nadzieję będę mogła wrócić do domu do psiny i męża ❤ bo psina chodzi i mnie szuka, a mąż mimo, że sporo czasu ze mną w szpitalu spędza (psiak w tym czasie odwiedza ciocie męża i może poszaleć z jej psiakiem) to jednak nie to samo...

3 komentarze:

  1. Kochana jak się czujesz? Co z transferem? Daj znać! WJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za troskę:* czuje się już ok... transfer sie odbyl... juz dodalam nowy wpis;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń