27.07.2017

Trzecia i póki co ostatnia IUI - 18 lipca 2017

Dziś podeszliśmy do naszej trzeciej i póki co ostatniej inseminacji...

O godzinie 15:00 stawiliśmy się w klinice na umówiony termin oddania nasienia...
Kiedy mąż spełnił swą powinność wybraliśmy się na obiad... Pyszne amerykańskie burgery z grubo ciętymi frytkami posypanymi pietruszką i z pyszną domową lemoniadą, której smak do dziś za mną chodzi...

Ok. godziny 16:30 wróciliśmy do kliniki już na mój termin... Po chwilowym oczekiwaniu w poczekalni ku mojemu zdziwieniu wywołała mnie nowo zatrudniona lekarka (już się spotkałyśmy kiedy towarzyszyła profesorowi przy moim pierwszym monitoringu w tym cyklu) pod okiem pani doktor, którą znam z widzenia bo prowadziła kuzynkę męża...
Okazało się, że mój profesor ma zatrzęsienie pacjentek, a że moja IUI była spontaniczna to musiałabym chwilke jeszcze poczekać a to woadomo i dla mnie stresujące siedzieć i czekać i nasienie gotowe więc postanowiły mnie przejąć jeśli nie mam nic przeciwko...
Oczywiście, że nie miałam, ważne żeby było już po...
Inseminacje przeprowadzała nowa pani doktor, a druga kontrolowała czy wszystko dobrze robi... Byla bardzo ostrożna i delikatna... Miały dla mnie przygotowane 35mln plemników o 100% ruchowości...
Podczas wszystkiego rozmawiałyśmy sobie min. o tym czy dobrze trzymają mi się diamenciki na paznokciach u stóp hehe... atmosfera byla naprawdę luźna i nawet nie zauważyłabym ze to już gdyby lekarka nie mówila krok po kroku co robi...

Po wszystkim lekarka zapytała czy mam juz ustalony termin bety... Powiedzialam, że betować miałam początkowo 3.08, no ale że IUI przesunęła mi sie o dzień to chyba 2.08 w takim wypadku... powiedziała, że wpisuje mnie na 1.08 żebym nie musiała tyle czekać...

Po wyjściu z kliniki skoczyliśmy jeszcze po sukienke, którą sibie już wcześniej upatrzyłam i pojechaliśmy do domu...

Teraz pozostaje od czwartku brac estradiol i progesterony i czekac...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz