15.12.2017

Beta HCG (14dpt)

No i nadszedł ten dzień - 11 grudnia - 14 dzień po transferze... Dzień, w którym mam oddać krew na test ciążowy...
Nie poszłam do pracy bo po pozytywie z dnia wcześniejszego wiedziałam, że wyjdzie pozytyw i dostane zwolnienie tym bardziej, że w piątek pytałam kliniki co oni na to, żebym w ten dzień poszła do pracy i odradzili...
Tak więc po porannym spacerze z psem ruszyłam do kliniki bo krew musiałam oddać do ok 10:00 żeby mieć wynik tego samego dnia...
Na szczęście po śniegu, którego dzień wcześniej bardzo dużo nasypało nie było na drogach śladu bo w nocy padał deszcz, więc droga szła bardzo dobrze, poza jednym momemtem gdzie na ok minute strasznie mnie zemdliło... na szczęście jak szybko przyszło tak szybko poszło...

W klinice po ok 10 minutach w poczekalni zaproszone mnie na pobranie krwi, po czym pani przypomniała, że wyniki beda po 15:00 i będą dzwonili i to w sumie tyle... po wyjściu stwierdziłam, że pochodze po mieście, pójdę do nowo otwartego Primarka, pójdę do kasy chorych oddać rachunki za moja połowę kosztów jakie poniosłam, bo mam umowę że do 3 procedur pokryją 50% oni 50% ja a oni po okazaniu rachunków tą moją połowę mi zwrócą... Super bo tego co wydałam uzbierało się prawie 1900€... i przeczekam do tej 15:00 bo pewnie będę musiała wrócić po recepty...

W pierwszej kolejności poszłam do Primarku gdzie spędziłam naprawdę sporo czasu i kupiłam kilka drobiazgów i po wyjściu przeżyłam szok... na zewnątrz szalała mega śnieżyca! Odrazy odechciało mi się spacerów po mieście bo temperatura spadła na minusową, wiał silny wiatr, a wielkie płaty śniegu szalały we wszystkie strony... postanowiłam, że do kasy chorych podjadę już samochodem i jadę do domu bo co tu robić jeszcze 3h w taką pogodę...
W kasie chorych poszło bardzo szybko, spędziłam tam max 2 minuty i ruszyłam w stronę domu... Droga niestety mega się dłużyła bo z powodu warunkow atmosferycznych i na drodze jechałam 30-40km/h całą drogę... Dojechałam po 1,5h ledwo żywa... jedyne o czym marzyłam to drzemka bo oczy same mi leciały, ale ledwo wróciłam ze spaceru z psem i wskoczyłam pod koc, a tu telefon z kliniki...

Zadzwonili juz przed 15:00 w szoku bylam, że tak szybko... Na wstępie pani pogratulowała mi ciąży i podała wynik bety, a mi aż  serce stanęło - 1700 mlU/ml!!! Ja naprawde jestem w ciąży!😍
Pani zapytała jakich leków mi potrzeba i powiedziała, że wyśle recepte pocztą, żebym nie musiała w taką pogodę znów taki kawał jeździć... Powiedziałam, że kończy mi się Lutinus i zapytałam czy mam nadal brać Clexane bo jeśli tak to też nie wystarczy mi do przyszłego tygodnia... Pani zapytała odrazu lekarki, która stała obok i ta powiedziała, żebym narazie brała a na wizycie ustali się co dalej...
Po załatwieniu sprawy z receptami przeszliśmy do terminu pierwszego USG...
Pani zaproponowała poniedziałek lub wtorek w przyszłym tygodniu. Oczywiscie wybrałam poniedziałek 18.12 i to nie dlatego, że był blizej i to jeden dzień czekania mniej, ale również dlatego, że w poprzedniej ciąży pierwsze USG miałam właśnie we wtorek i źle mi sie kojarzy...

Teraz trzeba czekać do poniedziałku z nadzieją, że wszystko będzie w porządku i to pierwsze USG będzie inne jak poprzednie... No i cały czas nasuwa sie również pytanie ile kurczaków siedzi w brzuszku...
Na całe szczęście mąż na okoliczność tej wizyty załatwił sobie wolne i jedziemy razem😀

2 komentarze:

  1. Kochana! Ale emocje! :D cudownie! Wszystkiego najwspanialszego dla Was w te święta! PS. Przy takiej becie stawiam na bliźniaki ;) WilczaJagoda

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli potrzebujecie skorzystać z dobrego kalkulatora beta hcg to polecam https://plodnosc.pl/kalkulator-beta-hcg/.

    OdpowiedzUsuń