W zeszły piątek pojechaliśmy 200km od domu do mojej rodziny, bo moja babcia z pl przyjechała... Było cudownie i mega intensywnie... To był zdecydowanie jeden z tych weekendów, kiedy się nie odpoczywa, a wręcz przeciwnie, ale jednocześnie wróciliśmy z naładowanymi bateriami w niedzielę...
A zaraz w poniedziałek, dzień był nieco mniej optymistyczny...
To była 5 rocznica itraty mojej poerwszej ciąży... Dokładnie przed 5 laty miałam łyżeczkowanie...
Przeżywa się to już inaczej niż na początku, jednak minęło troche czasu, nauczyłam się z tym żyć... Ale mimo wszystko, jestto smutny dzień, kiedy zawsze przychodzą myśli "co by było gdyby"
Nawet zrobiłam sobie pamiątkowe zdjęcie, aniołka z testem ciążowym... testem, który robiłam będąc w ciąży z tym aniołkiem...
Natomiast wczoraj dzień pod hasłem #badamsięregularnie
Byłam na wizycie u ginekologa...
Pobrał wszystkoe wymazy, sprawdził podwozie, zrobił usg, zbadał piersi...
Wszystko wydaje się być w najlepszym porządku😅 jeszcze tylko wynik cytologii... oby i ten był dobry!
Zapytał też co nowego, więc powiedziałam, że mamy plany staraniowe... odrazu zapytał, czy jeatesmy już w klinice, czy może pptrzebuje skierowanie, spytał o badania męża...
Opowiedziałam, że mamy termin w przyszłym miesiącu, że mąż miał już w klinice badania krwi, że przed wizytą ma badanie nasienia...
Odrazu dostałam też skierowanie...
Także wszystko na sierpień przygotowane, tylko ja mam coraz większego cykora😰
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz